Opieka nad chorym na Alzheimera początkowo nie wydaje się skomplikowana. W końcu chory czasem coś zapomina. Tylko czasem. Ale później staje się to coraz częstsze, coraz bardziej upierdliwe, denerwujące. Do tego zanikają pewne umiejętności i w pewnym momencie najlepszym wyjściem jest pierw całodzienna, potem nawet całodobowa opieka. Zaczyna się pilnowanie by chory nie wyszedł sam z domu, by nie zostawił włączonej kuchenki. Następne w kolejce jest zmuszanie do jedzenia, bowiem chory jest przeświadczony o tym, że już zjadł (czego nie zrobił), potem przekonywanie do zmiany odzieży i umycia się. To wszystko jeszcze nic, bo w kolejce czeka karmienie oraz zakładanie pieluch, co jest o tyle trudne, że chory tej pieluchy za nic nosić nie chce. Jednak te wszystkie czynności są ułamkiem tego czym jest zmęczenie psychiczne. Podczas opieki nad chorym na Alzheimera trzeba bowiem przygotować cały zapas cierpliwości, jaki mamy, a najlepiej jakby jeszcze ze 100 osób posiliło nas swoimi zasobami. Tu możliwe jest wszystko, a każdy kolejny dzień staje się coraz bardziej męczący i dobijający. Powtarzające się pytania, oskarżenia, myszkowanie po rzeczach, denerwowanie się, wciskanie jedzenia, psioczenie, wyzwiska, czasem dochodzące do rękoczynów, fochy, szukanie chorego po całym mieście, bo jednak wyszedł z domu i nie wiadomo gdzie jest. To wszystko wyczerpuje. Nawet przy najlepszych chęciach za którymś razem się zdenerwujemy, krzykniemy, czym wywołamy pierw nerwy, a potem awanturę z chorym. Ale ile można? Ludzka cierpliwość ma swoje granice. Kiedy mamy taką możliwość dobrze jest wynająć opiekunkę dla chorego, choćby na kilka godzin dziennie, po to by trochę odsapnąć, nareperować swoje nerwy. A później, kiedy nie dajemy sobie rady, najlepszym wyjściem jest Dom Opieki. Oczywiście zapewne za taką propozycję zostanę zakrzyczana, że jak to można, ale właśnie tak, uważam że to najlepsze co może być i nikt, kto nie miał w domu chorego na Alzheimera niech się na ten temat nie wypowiada, bo nie wie co to jest.