Istotną przyczyną choroby Alzheimera są uwarunkowania umysłowe, czyli mówiąc prościej – sposób używania mózgu. Prawdopodobnie najbardziej narażeni na Alzheimera są ludzie, którzy korzystają z myślenia w bardzo ograniczonym stopniu, osoby o niskim stopniu wykształcenia, nie czytające, nie wysilające się specjalnie w myśleniu, ludzie, którzy wykonują wyłącznie rutynowe czynności, bez wprowadzania do swojego stylu życia elementów nowych, wymagających podejmowania decyzji, przemyślenia, rozważenia. Jest to nawet logiczne – wykonując codziennie dokładnie te same czynności w końcu wpadamy w rutynę i robimy je odruchowo, bezmyślnie. Co za tym idzie – nie potrzebujemy “uruchamiać” komórek mózgowych by przemyśleć to co robimy, to się po prostu dzieje, bez udziału mózgu. Co nieużywane to się psuje. Tak samo i w tym wypadku – nieużywane komórki zanikają i jak w końcu dochodzi do tego, że chcemy o czymś pomyśleć, to już nie potrafimy.
O ile potrafię zgodzić się z tą teorią (o narażeniu na Alzheimera osób intelektualnie ograniczonych), to zagwostką jest dla mnie przykład pisarza Terry'ego Prathetta. Człowiek ten od wielu lat spędza życie na pisaniu książek. Napisał i wydał ich już kilkadziesiąt, i nadal pisze kolejne. Musi więc myśleć. A jednak wykryto u niego Alzheimera.